Ze sporym trudem otworzyliśmy wrota. spojrzeliśmy na koniec sali i zobaczyliśmy niebieskie półprzezroczyste postacie, na końcu pomieszczenia, mówiące coś do siebie... jakby się kłóciły. na końcu katedry można było zobaczyć marmurowy zadbany ołtarz. Katedra była idealna, nic nie zniszczona, jedynie zakurzona, w stanie idealnym, mimo, ze minęło wiele... setek, tysięcy lat, stan był nieskazitelny... jak gdyby była podtrzymywana magicznie... na ścianach widać było świeczniki, błękit opiewający duchy oświetlał sporą część sali, widać było srebrne i złotawe zdobienia na ścianach i suficie... sala mimo, że była stosunkowo mała, wydawała się ogromna, monumentalna, a wszystko dzięki odpowiednim wybudowaniu i działaniu na zmysł wzroku...
Zacząłem iść w ich stronę, po czym obaj odwrócili się w naszą stronę...
- Witajcie przybysze! Dawno nas nikt nie odwiedzał... Tak dawno...
- Skończ te swoje żale Elesiaszu. Czego tu chcecie małe parszywe nędzne nic nie znaczące...
- Opanuj się głupcze! To jedyne osoby, które mogą nas uwolnić z tego więzienia... Czy mogli byście nam pomóc?
- Oczywiście... Ale... kim wy tak w ogóle...
- My jesteśmy... byliśmy opiekunami tego przybytku, tego opactwa... prowadziliśmy tutaj szkołę... a zarazem przytułek... jednocześnie mieszkanie... wszystkich Raanaar...
- Czego tu chcecie nic nie znaczący nieznajomi? Na pewno nie przybyliście tutaj od tak w celach rekreacyjnych. Czego tu chcecie?
- Przybyliśmy tutaj by zbadać co się tutaj dzieje i pozbyć się tego co powoduje te anomalie.
- To dobrze... bardzo dobrze... nasz problem i problem dla którego tu przybyliście jest ze sobą ściśle powiązany... na nas, na naszą wyspę spłynęło boskie przekleństwo... z naszej winy...
- Nie bredź to wina ludzi, to przez nich, to oni spowodowali że go przemieniliśmy to tylko i wyłącznie wasza wina, ludzkie pomioty...
- Zamilcz mówię. Dawno temu, kiedy to my byliśmy światłym przybytkiem na całym świecie, byliśmy elitarnymi istotami, ludzie i inne z resztą rasy też, od nas pobierali nauki, ba i nie tylko, to od nas się nauczyli mowy, to od nas przyjęli zdobycze kultury modyfikując je nieco. Lecz podczas okresu naszej świetności, chcieliśmy zasłużyć jednego człowieka możliwością przemiany w naszą Rasę. Nasi uczeni w sztuce magicznej i alchemicznej, zdołali wytworzyć miksturę, pozwalająca przybrać naszą postać. Wybraliśmy jednego człowieka, imię jego brzmiało Janus. lecz nasz wybór był całkowicie błędny, jego wnętrze było ciemne, mroczne. Gdy dokonaliśmy jego przemiany i mianowaliśmy go uroczyście na pierwszego człowieka Raanaar, ten zaczął dokonywać zagłady na naszym ludzie, uważając siebie za wybrańca, mającego oczyścić naszą rasę z brudu i niedoskonałości. w kilka dni zostaliśmy niemalże wszyscy zamordowani przez niego, uważając nas, swoich mistrzów, za największe, najgorsze zło, panujące na tych terenach. Naszemu bogowi się to nie spodobało ba, rozgniewał się, a jego gniew czuć do dziś i wtem zszedł z niebios by ukarać Janusa i nas wszystkich, mieszkańców, którzy przyczynili się, do tego niegodnego czynu, stworzenia Janusa - Raanaar. nałożył na nas klątwę i zatopił naszą wyspę by już nigdy przekleństwo nie ujrzało światła dziennego... Proszę was, zdejmijcie klątwę bogów i uwolnijcie nas z tego więzienia... Czy macie jakieś pytania nasi zbawiciele miejmy nadzieję?