Noc jest wyjątkowo cicha, ciepła i spokojna. Foltest jednak nie może usiedzieć na miejscu, po tym jak widział Srebrnego Wilkołaka. Wodzi wzrokiem po polach. Noc jest jasna, rozświetlana przez snopy księżycowego światła. Rzadkie i małe cienie obłoków przemykających ponad głowami Wampirów, zdają się płynąc po polach zbóż. Wóz którym jadą Nieśmiertelni zaprzężony jest w jednego konia. Drewniane koła co chwila wpadają w koleiny, trzęsąc wozem i pasażerami. Na wozie są tylko Wampiry i woźnica. Kręta ścieżka prowadzi obok straszliwego budynku. Woźnica widocznie przyśpiesz, aby minąć go jak najszybciej. Nagle tuż na środku budynku coś się stało. Nie wiadomo skąd zawiał zimny jak lód wiatr, przeszywający wszystkich niczym lodowate sztylety. Koń poderwał się. Poderwał się do góry na tylne nogi i zarżał przeraźliwie, wytrącając woźnicy lejce z rąk i podnosząc dyszel do góry. Opadł na ziemie i pomkną dróżką przez siebie, ciągnąc w zawrotnym tępię wóz. Drewniane koła zaczęły skrzypieć, kiedy pędziły po wybojach. Woźnica sięgnął lejce, które cudem zaczepiły sie o orczyk. Złapał się i pociągną do siebie - Prryy... - Koń zatrzymał się, woźnica otarł pot z czoła i westchną... Obrócił się sprawdzając czy wszyscy są cali, a potem jego wzrok poszybował na stary budynek, który był przyczyną zachowania się konia. Po kilku chwilach, odwrócił sie, pognał konia i ruszył dalej..
//Jakieś pytania, sugestie do woźnicy?