Fett wraz z Draconem przybyli na plac budowy pochłonięci rozmową na temat informacji, które przekazał armii sołtys. Generał wytłumaczył po pokrótce wszystko, także to, że wiadomość ta może okazać się jak najbardziej błędna. Nagle podbiegł do niego Marsik i podał mu broń.
- Pański miecz, generale.
Naczelny wódz armii wziął broń i tylko kiwnął głową.
- ÂŻołnierze najznamienitszego króla IsentoRa. Sołtys wioski, w której się zatrzymaliśmy, przekazał nam informacje, które mogą nam pozwolić pokonać wroga przy mniejszych stratach, niż to uprzednio wyliczyłem. - Następnie Boba Fett powtórzył słowa sołtysa, po czym przeszedł do wyjawienia planu, który obmyślił, zanim Lord Sado go znalazł w porcie. - Ty dowódco Sado - zwrócił się do Dracona - polecisz tam i sprawdzisz, czy aby sołtys nie pomylił się w swoich domysłach. Jeśli ujrzysz ich okręty, spal je bez namysłu, przy okazji podasz kilku krasnoludów na wynos. W takim razie wróg będzie odcięty, nie będzie mógł uciec i będzie zdany na naszą łaskę. Zapewne dojdzie do konfrontacji między nimi, a naszym oddziałem. Jak tak się stanie, to chcę mieć ich dowódcę żywego. Tego, kto go zabije, osobiście ukarzę. Zrozumiano?